13 grudnia

13 grudnia

13 grudnia

13 grudnia 42 lata temu, w nocy z soboty na niedzielę, w Polsce zmieniło się wszystko, cały nasz świat nadziei i wyobrażeń o innym, lepszym porządku politycznym i społecznym wywrócił się.

Mroźna niedziela, za oknem biało, synek marudzi, więc trzeba coś zorganizować. Może obejrzysz Teleranek? pytam. Ochoczo usadawia się przed telewizorem.

Obraz zakłócony, przez ciemny ekran przepływają jakieś fale, no zdarza się. Ale po chwili na wizji pojawia się generał Jaruzelski. Oczywiście w ciemnych, ohydnych okularach. I opowiada o stanie wojennym. Jaka wojna, czyja z kim? Polsko-polska? Co się dzieje? Czy weszli Rosjanie, którzy właściwie wchodzić nie muszą, bo przecież i tak są tu obecni? A może NRD-wcy chcą przy pomocy swojej armii wprowadzić ład i porządek i zlikwidować opozycję antyrządową?

Rzucamy się do telefonu. Głuchy, nie działa. Radio nie działa. Zarzucam kożuch, wychodzę na ulicę. Na warszawskim Kole wygląda jak po lub w czasie zarazy. Nikogo nie widać. Ulicą Obozową jadą gaziki z wojskiem.

Tak się zaczęło. W nocy zatrzymano kilka tysięcy ludzi, wywieziono w nieznanym kierunku. Wyłączono telefony, wstrzymano transport publiczny, zabroniono korzystać z własnego, zamknięto granice państwa, na rogatkach miast postawiono posterunki wojskowe.

Wszechobecna przemoc okryła kraj i naród. Długo trwały jeszcze te mocowania Polaków z Polakami. Były ofiary śmiertelne, tysiące ludzi opuściło później kraj. Tysiące dzieci nie widziały swoich ojców lub matek siedzących w więzieniach.

Za to, jak mówili niektórzy, był porządek.

Podobno są tacy, którzy podziwiają Jaruzelskiego, są też tacy, co z łezką w oku wspominają czasy komunistycznej dyktatury.

Umiejmy im to wybaczyć. Mnie się to rzadko udaje.

Czołgi w rejonie Stoczni Gdańskiej. 13 grudnia 1981 r. Źródło: IPN